wtorek, 29 lipca 2014

Roshun Ash i jego zemsta


     "Zemsta Wędrowca" jest kontynuacją "Wędrowca" opowiadającą o mistrzu assasynów. Autorem książek jest Col Buchanan. Brytyjski pisarz debiutował w 2010 roku właśnie "Wędrowcem". Szczerze mówiąc po przeczytaniu nie interesowałam się, czy będzie kontynuacja. Natomiast kiedy już zobaczyłam ją w księgarni, w dodatku w bardzo korzystnej cenie, nie mogłam jej nie kupić :-)

     Opis:

     Ash, mistrz elitarnego bractwa zabójców, i jego młody uczeń Nico wyruszyli w Wędrowcu na samobójczą misję, z której powrócił tylko jeden z nich. Pchany gniewem i rozpaczą Ash podejmuje samotną wędrówkę do Bar - Khos, jedynego miasta, które nie uległo jeszcze brutalnej sile Imperium Mann. Jego mury oblega cała imperialna armia. Dowodzi nią osobiście bezwzględna władczyni Imperium. Tu właśnie Ash zamierza przeprowadzić swój plan. Lecz jego misja nie jest już misją bractwa i żeby ją wypełnić, będzie musiał sprzeniewierzyć się wszystkiemu, o co walczył przez całe życie.

     Stary, doświadczony oraz jeden z nielicznych ocalałych assasynów pogrąża się w smutku po stracie swojego ucznia. Zemsta za śmierć młodego Nico jest dla Asha siłą napędową. W samobójczej misji próbuje zbliżyć się i zabić władczynię potężnego Imperium Mann. Wierzy, że dokonując swojej zemsty powstrzyma zalewające świat siły imperialne. 

     W Bar - Khos spotykamy ponownie żołnierza Bhana, który został adiutantem generała Creeda. Oprócz swoich lęków, które są zupełnie zrozumiałe służąc na Tarczy, która w każdej chwili może paść, ulega silnemu pożądaniu. Loczek, młoda prostytutka bardzo chętnie dzieli się z nim swoim ciałem. W ten sposób jest w stanie przeżyć w mieście, któremu grozi upadek. 

     Che ogarniają coraz większe wątpliwości, co do postępowania pobratymców z Imperium. Czy będzie próbował odkupić swoje winy?

     Col Buchanan w "Zemście Wędrowca" dość dobrze radzi sobie z głównym wątkiem, jak i tymi pobocznymi. Akcja zgrabnie przeplata się by w końcu  połączyć się w całość. Nie brakuje chwil napięcia, grozy, smutku, ale i radości z drobnych zwycięstw. Bohaterowie są o dość ciekawych charakterach. Na szczególna uwagę zasługuje Che i jego rola jako agenta. 

     Książkę czyta się dobrze. Nie jest napisana trudnym językiem i nie ma nadmiernego patosu. Nie ma herosów i oprócz Asha, który jest już dość stary, występują normalni ludzie ze swoimi problemami i lękami. 

     Podsumowując kontynuacja "Wędrowca" wypadła całkiem nieźle i polecam ją przeczytać :-)
    

czwartek, 24 lipca 2014

Dlaczego nie mam dodanych obserwatorów?

     Dzisiaj krótki post wyjaśniający "dlaczego nie mam dodanych Obserwatorów?", które to pytanie parokrotnie zostało do mnie skierowane. Zacznę od tego, że bloga prowadzę by podzielić się moim skromnym zdaniem oraz spostrzeżeniami odnośnie książek, które przeczytałam. Zakładając "Cień Smoka" nie zakładałam, że będę czerpać z tego korzyści materialne i odpowiadając na kolejne pytanie: nie, nie zarabiam na moim blogu, ani nie dostaję darmowych książek. Wszystko, co jest na blogu jest moją własnością. Książki kupiłam sama lub też dostałam w prezencie od bliskiej osoby[oczywiście ze wskazaniem ;-)] Gdyby było inaczej poinformowałabym o tym.

     Wracając do sprawy z Obserwatorami, nie czekam na to aż jakieś wydawnictwo, czy też postronne osoby zwrócą się do mnie bym zrobiła im darmowa reklamę, a mam wrażenie, że takie osoby zwracają się do blogerów po sprawdzeniu ile maja wyświetleń i właśnie Obserwatorów. Jeśli ktoś ma ochotę nawiązać ze mną kontakt niech poczyta o tym, co i jak piszę, a później proponuje jakąkolwiek współpracę. Inaczej moim zdaniem mija się to z celem ponieważ jak już pisałam przy okazji postu "Co sądzę o współpracy blogerów z wydawnictwami"(link na dole) nie zamierzam pisać pod dyktando i wychwalać pod niebiosa coś, co nie spełnia moich oczekiwań. To tyle jeśli chodzi o współpracę.

      W przypadku czytelników, czyli Was, nie uważam by dodawanie obserwatorów miało jakikolwiek sens. Czy to, ilu Was jest motywuje innych do zaglądania tutaj? Możliwe, ale myślę, że ważniejsza jest treść tego co piszę, a nie statystyczna ilość i publiczne pokazywanie: tak, ja tutaj jestem obecny/a. 

     Teraz część praktyczna :-) Do bloga zawsze można zrobić zakładkę, można również skorzystać z newslettera i dzięki temu, gdy pojawi się nowy powiadomienie znajdziecie na mailu. I ostatnie chyba najważniejsze: posiadając konto na Google (jest tam taka zakładka Obserwatorzy) można dodać blog, który się obserwuje. Co prawda Wy nie widzicie ilu Was jest, ale ja, tak. 

    To by było na tyle jeśli chodzi o Obserwatorów. Mam nadzieję, że zrozumiecie moje stanowisko w tej sprawie i wykażecie się wyrozumiałością. Pozdrawiam :-)

wtorek, 22 lipca 2014

Lorkin u Zdrajców






     "Misja Ambasadora" Trudi Canavan to książka, która rozpoczyna kolejną trzytomową serię "Trylogia Zdrajcy". Jest to kontynuacja sławnej "Trylogii Czarnego Maga". Czy lepsza od poprzednich części? Przekonajmy się.

     Opis:

     Jako syn nieżyjącego Wielkiego Mistrza Akkarina, wybawcy miasta, oraz Sonei, niegdyś dziewczyny ze slumsów, a obecnie Czarnego Maga, Lorkin musi stawić czoło dziedzictwu heroizmu i żądzy przygód. Kiedy więc Mistrz Dannyl obejmuje stanowisko Ambasadora Gildii w Sachace, Lorkin zgłasza się na jego asystenta w nadziei, że uda mu się dokonać jakichś wielkich czynów.

     Kiedy nadchodzi wieść, że Lorkin znalazł się w niebezpieczeństwie, prawo zakazujące Czarnym Magom opuszczania miasta pozwala Sonei jedynie mieć nadzieję, że Dannyl pomoże jej synowi. Na dodatek Cery potrzebuje jej pomocy jak nigdy dotąd: ktoś morduje Złodziei, a kiedy ofiarą pada rodzina Cery'ego, dawny przyjaciel Sonei odkrywa, że Łowca Złodziei posługuje się magią.

     Albo kolejnych Złodziei zabija ktoś z Gildii, albo na ulicach Imardinu znów pojawił się dziki mag. Tym razem ma on jednak pełną kontrolę nad swoją mocą - i nie waha się używać jej, by zabijać.

     Canavan tym razem zmieniła i zamiast bohaterki mamy młodego, niedoświadczonego mężczyznę. Lorkin w swoim życiu niczym się nie wyróżniał i niczego wielkiego nie dokonał, w przeciwieństwie do swoich sławnych rodziców, ale wszystko przed nim. Rzuca się na głęboka wodę i obejmuje stanowisko asystenta ambasadora i to gdzie, w Sachace. Jeszcze nie tak dawno Kyralia przeżyła najazd tych zupełnie odmiennych kulturowo ludzi. Nie można powiedzić, ambasadorów przyjmują serdecznie choć z niejakim dystansem. Jedynie Ashaki Achati daje Dannylowi, znając jego preferencję, sygnały do bliższego poznania. Lorkin nie ma tyle szczęścia. Jako syn dwóch najbardziej, lekko mówiąc nielubianych w Sachace magów, staje się obiektem zamachu. Uratowany przez służącą ucieka z nią do Zdrajców i tam pozostaje w niewoli.

     Drugim wątkiem jest poszukiwanie dzikiego maga w Imardinie, w co angażuje się Sonea. Pomaga jej nie kto inny jak dawny ciemiężyciel Mistrz Regin. Oczywiście pojawiają się jeszcze nowe postacie w tym córka Cery'ego Anyia, Forlie, Skellin, Tyvara czy Riaya. 

     Osobiści bardziej zainteresował mnie wątek Lorkina i jego przygód. Jego pobyt u Zdrajców przynosi wiele ciekawych informacji i co za tym idzie wiele wyjaśnia w tym niedomówienia z "Trylogii Czarnego Maga". Natomiast jeśli chodzi o Soneę to powiem krótko: to już było.

     Książka jak dla mnie lepsza od poprzednich autorki. Porusza ważne i cały czas aktualne sprawy między innymi miłość homoseksualną oraz feministyczne przywództwo kobiet. Nie jest kolejnym czytadłem i mogę ją spokojnie polecić.

wtorek, 15 lipca 2014

Cain'e zabójca czy Hari gwiazda?


     Książek o wyrazistym bohaterze z charakterem nie jest znowu tak dużo jakby się mogło wydawać. Więc tym bardziej cieszą takie perełki jak cykl książek "Akty Caine'a" Matthew Woodring Stovera. Drugi tom, a zarazem część I nosi tytuł "Ostrze Tyshalle'a". W nim poznajemy nieco wcześniejsze losy Hariego Michaelsona, ale jest to oczywiście przeplatane z czasami ówczesnymi dla bohatera. Całkiem ciekawie i dość skomplikowanie. Takie książki lubię :-)

     Opis:

     Na Ziemi Hari Michaelson był gwiazdą, w Nadśwecie zaś znano go jako Caine'a - zabójcę. Z jego ręki ginęli najprawdziwsi królowie i książęta, niejedno państwo legło w gruzach - a wszystko ku uciesze milionów widzów na Ziemi. Tym razem Hari - odarty z tożsamości Caine'a - musi stoczyć największą bitwę w swoim życiu, zmierzyć się z potężną korporacją rządzącą Ziemią i anonimowymi masami, gotową zniszczyć wszystko, co kocha. Wrogowie, starzy i nowi, zbroją się, żeby wystąpić przeciw niemu - samotnemu bezsilnemu kalece. Chodzą słuchy, że Hari jest wrakiem i nie poradzi sobie w walce.

     Niektórzy chcieliby tego, ale okrutnie się oszukują.

     Hari choć kaleka wciąż pozostaje sobą. Nie daje się nabrać na ciepłe słówka, chociaż tych jest mało w stosunku do niego. Szczery do bólu, inteligentny o skomplikowanym życiorysie nie ugnie się przed niczym by chronić tych, których kocha. Niby proste, ale w przypadku Hariego/ Caine'a nic nie jest takie na jakie wygląda. Postać, którą stworzył Stover jest o tyle fajna, że nie jest to patetyczny bohater, ucieleśnienie wszelkich cnót, oraz oddzielający gruba kreską dobro od zła. Nie. To facet z krwi i kości z masą problemów, które potrafi rozwiązywać. Bez przyświecającej wyższej ideologi, realista twardo stąpający po ziemi, w końcu nie raz dostał po czterech literach ;-)

     O wcześniejszych losach dowiadujemy się od Krisa, który na szkoleniu dla aktorów poznaje młodego Hariego i w pewien sposób się z nim zaprzyjaźnia. Kris przechodzi transformację by upodobnić się do elfa i tym samym trafia do Nadświata dość dobrze przygotowany. Zrządzeniem losu staje się przybranym synem króla elfów, co niestety niesie ze sobą straszliwe skutki. Istoty nadprzyrodzone zaczynają umierać, a wszystko przez wirus HRVP. Co zrobić, jak im pomóc? Rozwiązanie będzie próbowała znaleźć Shanna/ Pallas Ril.

     Ważnymi postaciami, chociaż po przeczytaniu "Bohaterowie umierają" można było przypuszczać, że ich rola się zakończyła, są Ma'elKoth obecnie Tan'elKoth, z którym Hari pozostaje w stałym kontakcie oraz Arturo Kollberg, który niejednych kłopotów dostarczy.

     Akcja książki jest w dobrym tempie. Wątki przeplatają się ze sobą. Skaczemy z Nadświata do naszego, realnego świata. Można się w tym pogubić, ale wprawny czytelnik da radę i jeszcze będzie zadowolony, że sprawy się coraz bardziej komplikują ;-)

     Książkę zdecydowanie polecam!!!

czwartek, 10 lipca 2014

Relacja z Jarmarku Świętojańskiego

     Czytając fantastykę zanurzamy się w świat często bardzo odrealniony. Są jednak takie książki, których autorzy swoją akcję umieszczają w czasach zbliżonych do średniowiecza. Osobiście lubię takie klimaty, a gdy jeszcze można zobaczyć na żywo jak to mniej więcej wyglądało, dlaczego nie skorzystać. Tak było ostatnio. 20.06.2014 odbyły się tradycyjne wianki. W Krakowie na bulwarach niestety odbył się tylko pokaz sztucznych ogni. Koncerty rozrzucone były w różnych częściach miasta. Jeśli chodzi o fajerwerki trwały bardzo krótko. Nie jestem fanką tego typu pokazów (jakkolwiek to brzmi), dlatego nie wypowiadam się odnośnie sztucznych ogni. Natomiast oprawa muzyczna do pokazu była całkiem, całkiem. Można się było wczuć w klimat.

     Tutaj znajdziecie filmik jak to wyglądało:


     A tutaj po kolei muzyka z pokazu bez zbędnego trzeszczenia ;-):






     Wianki nie były jedyną atrakcją. Od 19 - 21.06 pod Wawelem po raz kolejny odbył się Jarmark Świętojański podczas którego można było pooglądać to i owo. Co prawda najwięcej mogli skorzystać najmłodsi, dla nich organizowane było zbieranie koralików (warsztaty na różnych stoiskach po których otrzymywało się koralik; po uzbieraniu wszystkich dzieci dostawały dyplom), ale dla dorosłych również nie zabrakło atrakcji. Odbywał się bowiem kiermasz ludowy podczas którego można było kupić produkty rękodzielnicze. Każdy dzień był inny. Podzielono średniowiecze na różne okresy i tak w piątek wczesne średniowiecze, sobota rozkwit średniowiecza, niedziela XVI - XVII wiek.

     Największą atrakcją oczywiście cieszyły się pokazy, między innymi turniej rycerzy na koniach, jak zwykle wygrał niezwyciężony Zawisza Czarny :-) oraz bardzo ciekawa żonglerka flagami gwardii pałacowej. Można było spotkać kata, inkwizytora, Wandę, księżną Kingę, Bolesława Chrobrego oraz Kazimierza Wielkiego.


 
Pierwszy od lewej Zawisza Czarny - Sandomierski Ośrodek Kawaleryjski (zdjęcie z komórki więc wybaczcie)






 
Uzyskiwanie dziegciu




 
Narzędzia tortur




 
Szubienica




 
I zbliżenie :-)


Dworzanie


 
Wszystko dzięki maszynie Gutenberga ;-)




 
Nie mogło zabraknąć muzyków



P.S. Znacie jakieś imprezy w podobnym klimacie? A może jakieś ciekawe miejsca z ruinami zamków?

wtorek, 1 lipca 2014

Mordimer wyjaśnia kolejną kryminalną zagadkę






     Kolejna książka Jacka Piekary o inkwizytorze Madderdinie nosi tytuł "Ja, Inkwizytor. Bicz Boży". Według przygód bohatera jest to tom 5, patrząc po kolejności wydania tom 8. Trochę mnie irytuje nie zakańczanie serii oraz pisanie nowych przygód, gdy jeszcze pisarz nie wrócił do dzieciństwa Mordimera i nie wiadomo kiedy to się stanie. Ale ponieważ lubię lekki styl Piekary oczywiście książkę przeczytałam :-)

     Opis:

     Kto i dlaczego w okrutny sposób zabija dostojników kościoła? Czy giną dlatego, że są ludźmi wielkiej świętości czy że popełnili obrzydliwe zbrodnie? Czy mordercą jest szaleniec, desperat, działający poza prawem inkwizytor, a może potężny czarnoksiężnik lub demon? Inkwizytor Mordimer Madderdin będzie musiał we własnym sumieniu rozstrzygnąć, czy ma do czynienia z przyjacielem, czy wrogiem. 

     Już siekiera do korzeni drzew jest przybita - słowa z listu, który oznacza śmierć.

     Zacznę od tego, że jak dla mnie okładki są coraz gorsze :-/ Chociaż lepsze niż to co zrobili po wznowieniu pierwszych wydań książek o inkwizytorze. Ilustracje jak zwykle na wysokim poziomie, ale to zasługa świetnego Dominika Brońka.

     Tym razem książka nie jest podzielona na kilka historii, a składa się z jednej. Rozdziałów sporo bo aż XVII, a ma 483 strony do czytania i jest najgrubszą książką Piekary napisaną o inkwizytorze. Dla mnie zdecydowanie lepsza od dwóch poprzednich: "Ja, Inkwizytor. Wieże do Nieba"; "Ja, Inkwizytor. Dotyk Zła". 

     W "Biczu Bożym" Mordimer skupia się na wyjaśnieniu zagadki tajemniczych morderstw dokonywanych na sługach bożych. Co ukrywają zakonnice z klasztoru adelanek? To będzie musiał odkryć nasz inkwizytor, a dzieje się tam sporo. Akcja rozwija się w dość szybkim tempie ukazując coraz to nowe zaskakujące fakty. Dowiadujemy się między innymi dlaczego Chrystus zniknął po zdobyciu Rzymu. Mordimer cały czas w formie. Jest nieustępliwy i nieprzekupny. Postępuje zgodnie z własnym sumieniem i nie cofa ani o krok.

     Historia zgrabnie opisana bez zbędnych ozdobników. Morderstwa, intrygi, fanatycy religijni, libacje, uciechy cielesne i rubaszne komentarze bohatera. Do tego przyzwyczaił nas Piekara i to możemy znaleźć w "Ja, Inkwizytor. Bicz Boży".  Czego chcieć więcej? Chyba jedynie wygodnej kanapy by spędzić te parę godzin z Mordimerem ;-)