wtorek, 13 maja 2014

Siedem Królestw pogrążonych w chaosie







     Jak pisałam w kwietniu zaopatrzyłam się w kilka książek za dość niskie ceny. Jedną z nich jest "Starcie królów", które miałam na liście książek do kupienia w postanowieniach noworocznych. Drugi tom powieści Georga R.R. Martina jest już w mojej kolekcji i został oczywiście przeczytany. Zachwyciła mnie jej grubość. Posiada aż 924 strony, wraz z mapami, opisami królów i ich dworów oraz różnych rodów, wielkich i małych.

     Opis:

     Żelazny tron jednoczył Zachodnie Królestwa aż do śmierci króla Roberta. Wdowa jednak zdradziła królewskie ideały, bracia wszczęli wojnę, a Sansa została narzeczoną mordercy ojca, który teraz okrzyknął się królem. Zresztą w każdym z królestw, od Smoczej Wyspy po Koniec Burzy, dawni wasale Żelaznego Tronu ogłaszają się królami. Pewnego dnia z Cytadeli przylatuje biały kruk, przynosząc zapowiedź końca lata - najdłuższego lata, jakie pamiętali żyjący ludzie. Najgroźniejszy wrogiem będzie zima...

     Po śmierci króla Roberta oraz nieopatrznym okazaniu "łaski" przez Joffreya byłemu namiestnikowi Eddardowi z rodu Starków, Siedem Królestw pogrąża się w chaosie. Robb Stark ogłasza się królem, to samo czyni Stannis Baratheon, jego młodszy brat Renly również zgłasza pretensje do tronu, a mamy przecież jeszcze króla Joffreya(którego prawa do dziedzictwa podważa właśnie Stannis) oraz piękną Matkę Smoków, Daenerrys Targaryen. Troche za dużo tych królów przez co nieuniknione, musi dojść do starcia. Kto wyjdzie z tego zwycięską? Trudno przewidzieć, gdyż autor już w poprzedniej części pokazał, że nie będzie oszczędzał bohaterów. W "Starciu Królów" również nie jest im lekko. Robb mimo sukcesów na polu walki musi się zmierzyć ze zdradą, wydawać by się mogło przyjaciela, a także ze smutnymi wieściami z Winterfell. Sansa wciąż jest zakładniczką i mimo że nadal jest narzeczoną Joffreya, nie jest to bynajmniej spokojny i przyjemny pobyt w Królewskiej Przystani. Arya podszywając się pod chłopca wciąż popada w nowe kłopoty. Jon Snow wyrusza za mur i spotyka dzikich. Bran miewa wilcze sny. Matka Smoków przemierza pustynie w poszukiwaniu miast i sprzymierzeńców. Jest jeszcze oczywiście Tyrion, który obecnie pełni obowiązki namiestnika, przez, co musi ciągle walczyć ze swą siostrą, królową Cersei.

     Jak widać w książce wiele się dzieje. Zdrady, spiski, krwawe walki, nieczyste polityczne zagrania. Bardzo okrutny i ponury świat, gdzie litość oznacza twoją słabość, co w dużej mierze może doprowadzić do śmierci. To świat twardych i nieugiętych. Albo się dostosujesz, albo zginiesz. Bohaterowie są wielowymiarowi. Nie można do końca powiedzieć, że ktoś jest zły lub dobry(no dobra, może z wyjątkiem Joffreya). Każda postać ma powody by czynić to, co czyni. Przy czym nikogo nie usprawiedliwiam z jego czynów, ale w czuwając się w daną postać wyraźnie można dostrzec, co nią kieruje. Czego można chcieć więcej? W szczególności, że autor, co i rusz zaskakuje czymś nowym, nieprzewidywalnym. Galopująca akcja sprawia, że chce się więcej i więcej.

     Jeśli chodzi o serial to o ile w "Grze o Tron" trzymano się akcji z książki, przy "Starciu Królów" nieznacznie zaczyna się to rozchodzić. Oczywiście nie wpływa to na fabułę i ogólnie całość została zachowana. To, kto z kim się gdzie spotkał, co mówił i takie tam drobnostki dla niektórych pewnie nie istotne i niezauważone. Jak dla mnie książka dużo lepsza od serialu, w szczególności, że wiele wyjaśnia zagadnień, których nie uwzględniono w wersji telewizyjnej.

      Książkę zdecydowanie polecam tak jak i poprzedni tom. Nie wiem, co będzie dalej, ale już mnie kusi, żeby kupić "Nawałnice Mieczy" :-)

P.S. Już miesiąc czekam na najnowszą książkę Kossakowskiej, którą wysłała do mnie Fabryka Słów. Mam nadzieję, że nie zaginęła na poczcie :-(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz