czwartek, 27 lutego 2014

Nowości bez rabatu :-(

     Ostatnio dość głośno zrobiło się o projekcie ustawy zakazującej upustów przy sprzedaży wydawniczych nowości. Chodzi o to by przez rok ceny były stałe i jednolite we wszystkich księgarniach. W praktyce oznacza to zakaz sprzedaży nowości książkowych z rabatem. Ma to na celu pomóc w utrzymaniu się na rynku małych księgarń. Według pomysłodawców pomogłoby to, jak zaznaczają "z pewnością" w działalności małych księgarzy, przez co mogliby  konkurować z wielkimi sieciami. Projekt jest wzorowany na ustawach działających we Francji i Niemczech. Za granicą spełnia ona swoje założenia, ale czy aby na pewno spełni się w Polsce? No, nie jestem do tego przekonana. Zakaz obniżania cen książek niekoniecznie przyniesie efekt.

     Wszyscy o tym wiedzą, że w Polsce jest problem z czytaniem. Ludzie czytają mało, byle jak, bez zrozumienia. Często proste teksty sprawiają kłopot. Znam dorosłe osoby, które w ogóle nie czytają, a gdy podrzucić im jakiś prosty, krótki tekst(przykładowo horoskop) to pojawia się problem w postaci tak zwanego dukania. Najgorsze jest jednak to, że te osoby uważają czytanie za stratę czasu, a osobiście usłyszałam nieraz złośliwe komentarze typu: ale ci się nudzi, że ci się chcę, nie ma obrazków, po co to czytasz. No, cóż, przejmować się nie przejmuję i czytam dalej :-) Wdawać się z takimi osobnikami w dyskusje też nie ma sensu. Po wielokrotnych próbach zaprzestałam, bo niestety nic do nich nie dociera.

     Teraz mała anegdotka:

      Niedawno miałam oglądać film ze znajomymi. Jaki? Nie istotne. Kiedy już wszystko było przygotowane, czyli wszyscy siedzieli na miejscach, micha na stoliku z bardzo nie zdrowym jedzeniem, rozpoczęliśmy seans. Dla mnie, co jest normalne, film był z napisami. Nagle jeden z uczestników wyraził swoje niezadowolenie:

     - Nie ma czegoś z lektorem. Nie chce czytać.

     Wracając do tematu. Wydawcy z coraz większym trudem sprzedają swoje książki. Wydanie debiutanta zawsze wiąże się z ryzykiem, a rabaty zwiększają szanse na sprzedaż. Oczywistym jest, że czytelnik poszukuje książek jak najtaniej. Przynajmniej ja tak robię. Po co mam przepłacać jeżeli mogę zaoszczędzić.

     Nie wiem czy dobrym pomysłem jest porównywanie rynku polskiego do tych przytaczanych przez pomysłodawców ustawy. Tam rynek wydawniczy jest o wiele większy i zdecydowanie trafia do innych odbiorców. W samej Francji komiksy sprzedają się w setkach tysięcy. W Polsce niestety są to wciąż wydawnictwa niszowe.

     Podsumowując nachodzi mnie myśl, że wszystko dąży do tego by książki stały się trudno dostępne, tylko dla wybranej grup,y tak zwanej elity :-(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz