czwartek, 13 marca 2014

Książka a film

     Często spotykam się z niezrozumieniem i słyszę pytania w stylu: Po co czytasz książkę skoro oglądałaś film i znasz zakończenie? To jest bez sensu. Dla mnie takie do końca bez sensu nie jest. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu jest to nie do pojęcia, ale ja mam na to swój punkt widzenia i zaraz wam przedstawię i wytłumaczę, co jest ciekawego w czytaniu książki po oglądnięciu ekranizacji.

     Książek przeczytanych w ten sposób mam parę, a z fantastyki są to między innymi "Gra o Tron" oraz "Władca Pierścieni". Zarówno serial jak i film zrobione z pełnym rozmachem. Włożono w nie mnóstwo pieniędzy i jeszcze więcej zarobiono. Co by o nich nie mówić, gdy obejrzało się pierwszy raz na pewno szczęka opadała. W szczególności, że takich produkcji za wiele nie było i taka inność wprowadziła powiew świeżości do kinematografii.

     Czytając dużo książek trafi się w końcu na jakąś ekranizację. Czasami gorszą, czasami lepszą, ale moim zdaniem pierwowzór zawsze wygrywa. W końcu nic nie może się równać z naszą wyobraźnią. To jak dana postać wygląda, jaki jest otaczający ją świat, niczym nie ograniczony, zależy od naszej imaginacji. Tu pojawia się problem, ponieważ nikt nie jest w stanie zajrzeć nam do umysłu i spełnić nasze oczekiwania na ekranie. Pomijam fakt, że gdyby się to nawet komuś udało, to ile głów tyle interpretacji. Dlatego książka jest czymś bardzo osobistym i jej ekranizacja chociaż najlepsza i najbardziej trzymająca się oryginału, i tak nie będzie w pełni zadowalająca.

     W odwrotnej sytuacji jest się, gdy najpierw oglądniemy film, czy serial. Tu już mamy gotowca. Historię, którą przedstawia nam reżyser zgodnie ze swoja wyobraźnią. Tak więc, jakbyśmy zaglądali do jego umysłu :-) To on nas prowadzi i uwodzi swoim kunsztem. I tu właśnie pojawia się pytanie po co czytać oryginał? W moim przypadku wygląda to tak, chcę zobaczyć jak przedstawił to autor, zweryfikować, ustalić nieścisłości, a przede wszystkim przeżyć historie, która mnie zafascynowała  na nowo. Zobaczyć jak rozwinęła się akcja i w jaki sposób doszło do zakończenia.

     Czytając książkę po zapoznaniu się z wersją filmową przyznaje się, że do przedstawionych postaci dopasowuję aktorów z filmu. Miejsca, budynki również transportuję z podanych przez reżysera. Wiem, że nie jest to dobre. Przede wszystkim opisywane postacie często zdecydowanie różnią się od dobranych aktorów. Nie znajdzie się idealnie dopasowanej postaci. Jak już mówiłam każdy ma swój świat wyobraźni i żaden aktor choćby nie wiem jak dobrze ucharakteryzowany nie sprosta naszym oczekiwaniom. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że dobrze wczuje się w rolę.

     Czy warto zatem czytać oryginał po oglądnięciu filmu? Uważam, że jak najbardziej. Przede wszystkim uzupełnimy sobie braki z filmu, a często dowiemy się, że to nie tak miało być ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz