wtorek, 14 maja 2013

Walka z otchłańcami odsłona III





     Ponownie spotykamy się z amerykańskim pisarzem fantasy Peterem V. Brettem przy okazji książki "Pustynna Włócznia" księga I. Jak wspominałam przy okazji "Malowanego Człowieka", "Pustynna Włócznia" jest pierwszą książką tego autora jaką kupiłam. W końcu doczekała się na swoja kolej i ją przeczytałam :-)

     Opis I:

     Sto tysięcy ludzi walczących ramię w ramię liczy się o wiele więcej niż sto milionów kulących się ze strachu.

     Dlaczego cierpimy? Przez alagai! Dlaczego Hannu Pash jest konieczna? Przez alagai! Bez alagai cały ten świat byłby niebiańskim rajem spoczywającym w objęciach Everama...

     Jaki masz cel w życiu? Chcę zabijać alagai! A jak umrzesz? W szponach alagai! Dal' Sharum nie umierają w łóżkach ze starości! Nie padają ofiarą słabości bądź głodu. Dal' Sharum giną w bitwie, walczą, póki nie zasłużą na raj.

     Śmierć alagai!

     Chwała Everamowi!

     Opis II, frag.:

     Gdy byli już blisko obozu, nadal skryci w mroku, zmiennokształtny zwolnił i skinął, puszczając przodem ogniste demony ognia, najmniejsze i najsłabsze ze wszystkich przybyszów z Otchłani. Ich ślepia zajaśniały ogniem, a z pysków strzeliły płomienie. Wartownicy dostrzegli je natychmiast, ale demony ognia były szybkie, o wiele za szybkie, i nim ludzie wszczęli alarm, przypadły do runów, ziejąc ogniem.[...]

     Zaskoczeni wojownicy odwrócili się i ujrzeli, jak demony ognia skaczą wokół namiotów, które zaczynają płonąć, usłyszeli wrzaski kobiet i dzieci, gdy otchłańce przedarły się przez osmalone runy wewnętrzne. Poniósł się wielki krzyk, gdy wojownicy runęli na ratunek bliskim. Szeregi się załamały. W okamgnieniu zwarte, waleczne oddziały ludzi rozpadły się na tysiące jednostek, niewiele groźniejszych od innych ofiar. Zanosiło się na to, że lada chwila obóz zostanie zniszczony i spalony do cna. Nagle z namiotu w centrum obozu wyłoniła się samotna postać. Podobnie jak wojownicy mężczyzna nosił czarne ubranie, lecz płaszcz i zawój miał śnieżnobiałe. Nad brwiami połyskiwała mu wąska złota korona, a w dłoni błyszczała metalowa włócznia.

     Książka zupełnie inna niż "Malowany Człowiek", ale utrzymana w tym samym klimacie walki z otchłańcami. Na wydarzenia patrzymy nie przez pryzmat wystraszonych ludzi, którzy dopiero zaczynają coś robić z problemem demonów lecz uczestniczymy w walkach dzielnych wojowników, którzy co noc stają ramie w ramię w labiryncie - pułapce na demony.

     Śledzimy losy Jardira. Od dzieciństwa poprzez naukę, walkę ze współplemieńcami przeciwko demonom aż po jego sięgnięcie po władze. Przeżywamy przyjaźnie, walkę, miłość i zdradę. Wszystkie uczucia jakich doznaje Jardir są dużo głębsze od bohaterów z "Malowanego Człowieka", co sprawia, że staje nam się bliższy i bardziej realny. Jego silne strony i słabości pokazują nam, że jest to człowiek z krwi i kości popełniający błędy oraz szlachetne czyny.

     Książka w moim odczuciu znakomita. Najlepsza Petera V. Bretta jaką do tej pory czytałam. Serdecznie polecam.

1 komentarz:

  1. Książka wydaje się być ciekawa, jeżeli mi się kiedyś uda, to na pewno przeczytam! : )

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie w wolnej chwili. : )

    OdpowiedzUsuń